Site icon Rzecznik Elektromobilności

Co poszło nie tak?

Przykład naszych zachodnich sąsiadów pokazuje, jak ważne w realizacji programu elektromobilności są stacje i dotacje rządu do zakupu. Auta się sprzedają, ale nie w takiej liczbie w jakiej prognozowała: Narodowa Platforma Elektromobilności (NPE), która opracowuje zalecenia dla rządu w zakresie elektryfikacji motoryzacji. NPE w 2010 roku, zaprezentowała publicznie  program, z którego wynikało, że do końca 2020 roku po niemieckich drogach będzie jeździło milion EV. Dzisiaj wiadomo, że to niemożliwe, co potwierdzają liczby.

Na początku 2018 roku w Niemczech było zarejestrowanych 335.000 aut z napędem elektrycznym i hybrydowym. Do końca wakacji, jeszcze 132.000 elektryków znalazło swoich nowych nabywców. To wciąż bardzo daleko do prognozowanego miliona w 2020 roku, nawet przy obecnym poziomie sprzedaży.

W ocenie przedstawicieli NPE wpływ na uzyskany do tej pory wynik mają: cena, która wciąż jest wyższa w porównaniu z autami z napędem tradycyjnym. Mały zasięg EV oraz słabo rozwinięta sieć do ładowania. Brakuje stacji wzdłuż dłuższych tras. Diagnozę potwierdza Federalne Zrzeszenie Gospodarki Energetycznej i Wodnej (BDEW). Do nieograniczonej obsługi miliona pojazdów z napędem elektrycznym potrzebnych jest 70.000 tradycyjnych stacji oraz 7.000 tzw. szybkich ładowarek, które w ciągu około 30 minut umożliwią naładowanie baterii do 80% ich pojemności.

Obecnie w Niemczech jest 13.500 stacji w tym około 1.755 szybkiego ładowania. Rząd zapowiada, że do końca 2020 roku w całym kraju będzie 100.000 ogólno dostępnych punktów do ładowania. Deklaracje ożywiły rynek. Skonsolidowały producentów aut i stacji. Niemcy objęli pozycję lidera w nasyceniu stacjami autostrad. Na rynku są dostępne 33 modele EV, a za dwa lata ma ich być przeszło setka.

Do września ubiegłego roku rząd federalny na rozwój motoryzacji opartej na energii elektrycznej wydał 2,2 miliarda euro.

Exit mobile version